Bośnia i Hercegowina

fot. K. Meger

Bośnia i Hercegowina – największy kraj byłej Jugosławii. Z najpiękniejszym interiorem, z najpiękniejszymi rzekami i najpiękniejszymi górami. Najbiedniejszy, najbardziej zburzony, najbardziej podzielony.
Kiedy Jugosławia zaczęła się rozpadać, to w Bośni pozostali jugosłowiańscy muzułmanie – Boszniacy. I to od nich zaczął się największy konflikt zbrojny Europy po II Wojnie Światowej. Najpierw Serbowie przeciw Boszniakom, potem Boszniacy z Chorwatami przeciw Serbom, Potem Chorwaci przeciw Boszniakom, na koniec Amerykanie, najmniej tam potrzebni, z Chorwatami przeciw Serbom.
Wojna dotknęła zarówno Chorwatów jak i Serbów i Boszniaków. Chorwaci wyszli z niej w najlepszej sytuacji – z dostępem do Adriatyku na niemal całej granicy byłej Jugosławii, na terenach które były i nie były Chorwackie, z inwestorami od Wielkiego Brata ale i wypływającymi do niego zyskami. Serbowie z embargiem i europejską izolacją, problemami ekonomicznymi, ale stosunkowo niewielkimi zniszczeniami, które dość szybko odbudowano. Bośnia została podzielona, ostrzelana, zburzona, z etnicznymi konfliktami, sztucznym podziałem administracyjnym, zmieniającym się co 8 miesięcy premierem, bez przemysłu, bez perspektyw.

Choć trudno uwierzyć, że pod koniec XX wieku doszło do takiej masakry i choć słychać głosy skruchy ze strony najeźdźców, to trzeba pamiętać, że tutaj zawsze dochodziło do walk i zawsze było brutalnie. Czy to w czasie wojen bałkańskich, zaborów tureckich, austro-węgierskich, czy w czasie I i II Wojny Światowej. Serbscy Czetnicy, Chorwaccy Ustasze, każdy miał coś za uszami. Żadna z nacji nie może pochwalić się nienaganną historią. I tak jak trudno zapomnieć masakrę własnej rodziny, tak trudno powstrzymać się przed zemstą. A Jugosłowianie zawsze mieli gorącą krew… Tak jak potrafią być szczerzy, gościnni, weseli, tak też potrafią być nienawistni, wojowniczy, skorzy do burd. Wystarczy iskra…

To do czego doszło w Bośni budzi grozę. Nie tylko dlatego że wszystko działo się tak niedawno, nie tylko dlatego, że II Wojna Światowa niczego ich nie nauczyła, ale dlatego, że utrzymano swoisty status quo i dziś wszyscy muszą z tym żyć.

Dalecy jesteśmy od osądzania całych narodów, bo każdy ma swoją historię i kiedy wysłucha się każdej strony, historie te są raczej niezbieżne.  Dla przeciętnego turysty historia Boszniaków prezentuje się dramatycznie. Setki zamordowanych, pochowanych w zbiorowych grobach, porzuconych w jaskiniach. Wymordowano niemal wszystkich mężczyzn i chłopców. Pozostały kobiety, bez mężów i synów, samotne, zagubione, zdesperowane. Ale skoro Boszniacy są jedynymi poszkodowanymi przez Serbów, dlaczego Chorwaci w końcu też zwrócili się przeciwko nim? Skąd w ogóle się wzięli muzułmanie w kraju katolicko-prawosławnym? No cóż, większość tych terenów pozostawała pod zaborem Imperium Otomańskiego przez niemal 500 lat. Jak nazwać tych, którzy poddali się zaborcy i zmienili wiarę? Serbowie nazywali ich zdrajcami… Chorwaci najwyraźniej mieli podobne zdanie. Problem w tym, że od objęcia władzy przez Josipa Broz Tito wszyscy byli obywatelami jednego Państwa. Różnie ten zlepek narodowościowy był oceniany przez różne nacje (o ile można nazwać je odrębnymi nacjami), najmniej podobał się Chorwatom, ale Tito potrafił utrzymać ich razem. Przez lata jego rządów nacje się wymieszały (lub zostały wymieszane na siłę, ale się zintegrowały). Kiedy Tito zmarł i wybuchł konflikt, sąsiad zabijał sąsiada, rodziny nawzajem się wysiedlały i zajmowały domy wypędzonych. A potem nastał pokój w Dayton i nakazano im żyć razem. Każdy miał prawo wrócić do własnego domu. Tylko jak wrócić do domu, w miejscowości w której nie ma swoich? Do domu w którym mieszkają kaci całej rodziny? Można przyjść, zająć dom, wyrzucić dawnych sąsiadów… i szybko go sprzedać.

Dziś Bośnia to dwa państwa w jednym państwie. Jedno to Federacja Bośni i Hercegowiny ze stolicą w Sarajewie, drugie to Republika Serbska ze stolicą w Banjaluce.  Republika jest zdecydowanie biedniejsza, jako że bośniackich Serbów oskarża się o rozpętanie wojny i całe zło. Serbskie wdowy dostają mniejsze renty po mężach, ale populacja mężczyzn i tak jest znacznie mniejsza niż kobiet (w samej Banjaluce na jednego mężczynę przypada 7 kobiet). Federacja ma się nieco lepiej – Sarajewo i Mostar przyciągają turystów, a w Hercegowinie widać chorwackie inwestycje.
Niemniej wiele rodzin mieszka w wioskach jednonarodowościowych. Wolą być między swymi. Sarajewo też jest wyraźnie podzielone na część Boszniacką, Chorwacką i Serbską, usytuowaną już w granicach Federacji. Panuje względny spokój, odnawia się i odbudowuje coraz więcej budowli, powoli odradza się przemysł, ale masa ludzi jest bez pracy, popada w nałogi i z rozrzewnieniem wspomina Tito, którego kult nadal się tu utrzymuje (o czym mogliśmy się przekonać choćby w Konjicu). Niestety rozdźwięk między nacjami nadal jest silny i chyba Bośnia i Hercegowina jako jeden kraj długo się nie utrzyma. Miejmy tylko nadzieję, że rozpadnie się w procesie pokojowym…

 

(tekst opiera się na subiektywnej opinii autorów, opartej na rozmowach z mieszkańcami BiH, Serbii i Chorwacji oraz na dostępnej literaturze)

[fb_like]

[fb_like]

[fb_like]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>